poniedziałek, 28 listopada 2016

CZWARTEK

Dzień jak co dzień. Praca, dom, praca, dom. Zbliża się weekend. Niestety nie dla mnie.
-przykro mi, ale bazy już się skończyły.- informuję po raz kolejny klienta. 
-ale moja żona chce bazę - stwierdził mężczyzna z lekko otwartymi oczami chwiejąc się.
-proszę powiedzieć dla małżonki, że wszystkie ciasta się skończyły.- brnęłam dalej w konwersację. 
Starałam się jak najdłużej się uśmiechać i nie wybuchnąć gniewem. Przywykłam do takich sytuacji, lecz nadal męczą.
-błagam panią. Wie Pani jaką wojnę będę z nią miał gdy jej powim że ni ma bazy?- wyseplenił. Coraz trudniej było mu utrzymać się na nogach. Zaczęłam mieć małe obawy, że będę musiała niedługo zbierać go z ziemi. Na szczęście mężczyzna zrezygnował po chwili biorąc duży wdech.- niech mi Pani życzy powodzenia. 
Podszedł do mnie bliżej i przytulił mnie. Okropny odór alkoholu i potu szybko dotarł do mojego nosa. Wstrzymałam powietrze. Puścił mnie i chwiejnym krokiem udał się do stolika. Rozejrzałam się po sali orientując się czy wszystko jest w porządku po czym wyszłam z sali. Gorąc i zapachy kuchni uderzyły mnie w twarz. W odbiciu jednych z banerów zobaczyłam swoje roztrzepane brązowe włosy przez pijanego klienta. Przy jednym z ekspresów stały dwie dziewczyny. Parzyły sobie kawę rozmawiając. Obie w tym samym momencie popatrzyły na mnie. Michalina, wysoka, piękna blondynka o jasnej karnacji skrzywiła się widząc mój nieład na głowie. Przeszłam obok nich bez słowa udając się do szatni. Stanęłam przy lustrze patrząc na siebie z pogardą. Jestem niską brunetką o bladej cerze. Poprawiłam swoją fryzurę związując ponownie w mocny koński kucyk. Otrzepałam z paprochów białą koszulę, czarną spódniczkę i fartuszek z logiem hotelu. 
Tak, jestem kelnerką. I kocham swoją pracę.

* * *

Dzień się już skończył. Na podwórku zapadł zmrok, a ja dalej w pracy. Goście jakich dzisiaj miałam, wyszli. Pozostało mi posprzątać po ich posiedzeniu i mogłam iść do domu. Zbierając brudne talerze, butelki i resztki jedzenia na tacy starałam się jak zawsze zachować grację, pomimo iż czułam już duże zmęczenie. Restauracja została już zamknięta. Wszystko posprzątane. Idąc do szatni spotkałam Kamila, przystojnego bruneta o gładkiej cerze. Jak zwykle widząc mnie uśmiechnął się u przytulił się do mnie.
-uu, ktoś tu się zmęczył po pracy - skomentował lustrując mnie wzrokiem.
-aż tak widać? - zapytałam ledwo stojąc na nogach. 
-dziewczyno! - krzyknął - muszę się z tobą w końcu wybrać na drinka. Musisz się wyluzować.
-chcesz iść podrywać chłopaczków- skomentowałam śmiejąc się.
-jak ty mnie dobrze znasz-odpowiedział posyłając mi szeroki uśmiech.
-para zakochanych znowu razem- odpowiedział ktoś za mną. Nie musiałam się odwracać aby wiedzieć kto to.
-jestem gejem debilko- skomentował Kamil do Michaliny z wrogim spojrzeniem.
-Wiktoria lubi wybryki natury. -zaśmiała się Monika.
Koleżanki od siedmiu boleści. Monika, to wysoka brunetka. Często ludzie pytają ją czy jest mulatką ponieważ taką ma karnację. Znam ją od trzech lat. To ona załatwiła mi tę pracę. Kiedyś byłyśmy bardzo zżyte ze sobą. Jest chłopak jest bratem mojego ex. Kiedy zerwaliśmy przestała się do mnie odzywać. 
-idzcie wywłoki wkurwiać kogoś innego.- machnął na nich ręką Kamil.
Dziewczyny tylko się zaśmiały i poszły do szatni. 
Pożegnałam się z chłopakiem. Wyszłam na dwór, aby poczekać aż dziewczyny wyjdą z hotelu. Nie chciałam ich spotkać w przebieralni. Usiadłam na ławce pod budynkiem odpalając papierosa. Wzięłam głęboki wdech patrząc na pusty parking i ciemność dookoła. 
Zimny wiatr ochłodził moje ciało po paru sekundach. Zamknęłam oczy myśląc o wymarzonym powrocie do domu. Najlepszym momencie po całym dniu pracy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz